Skip to content Skip to footer

Kraje azjatyckie – jakich pamiątek unikać?

Jeśli sądzisz, że egzotyczna kuchnia kończy się na pad thai i aromatycznej zupie kokosowej, wyprawa przez Azję szybko wyprowadzi Cię z błędu. Tu kulinarna (i nie tylko) wyobraźnia nie zna granic. Spacer po lokalnych bazarkach oraz kosztowanie street foodu może być tematem przewodnim dla trekkingów poza zwykłymi atrakcjami turystycznymi. Nie ukrywajmy – można doznać pewnego rodzaju szoku kulturowego lub odbyć kulinarną podróż w wersji „Stranger Things”. Niby znajomo, ale za każdym rogiem może czaić się coś, czego lepiej nie oglądać po zmroku, a już na pewno nie na własnym talerzu.

Potrawy z grilla dosłownie uwielbiam. W Polsce jedyne ryzyko to zwęglona kaszanka lub niedopieczona karkówka. W Laosie między stosami świeżych warzyw, owoców i egzotycznych przypraw znaleźć można prawdziwe osobliwości – na przykład grillowane szczury , wyrośnięte na ryżowych polach. W zestawie często serwowane są ostre sosy wraz z wymownym uśmiechem sprzedawcy.  Raczej trudno określić mnie jako strachliwą białogłowę, ale widok pieczonego długiego ogonka skutecznie potrafił zahamować uczucie głodu i powodował konkretną panikę w oczach. 

Jeszcze bardziej „osobliwymi” rarytasami są lokalne nalewki, w których zatopione są węże, skorpiony czy żmije. Maksymalnie egzotyczny widok, który również spowodował osiągnięcie punktu krytycznego mojej odwagi. Choć miejscowi zapewniają, że trunki te leczą wszystko – od złamanego serca po bóle stawowe – raczej lepiej potraktować je jako atrakcję turystyczną niż trwały suplement diety.

Na miejscu możesz degustować do woli. Ale zabieranie takich „pamiątek” do Polski to proszenie się o kłopoty. 

Załóżmy, że: wracasz z wyprawy po Azji. Opalony, zrelaksowany, z walizką pełną „skarbów”. Dla kolegi z pracy – suszone koniki polne. Dla córki – wachlarz z pawiego ogona.Dla szefa – Butelka nalewki, na wzmocnienie sił witalnych, z pływającym w środku wężem. 

A teraz wyobraź sobie minę celnika, który znajduje te „cuda” w twoim bagażu . Możesz potrzebować adwokata, jeszcze zanim zdążysz powiedzieć „ to tylko souvenir”. 

Zgodnie z przepisami (art.128 Ustawy o ochronie przyrody oraz Konwencji Waszyngtońskiej CITES), regulującymi handel i przewóz gatunków zagrożonych wyginięciem – w tym ich części, przetworów i produktów, nawet jeśli są zatopione w alkoholu i sprzedawane jako „tradycyjna medycyna”, ich przewożenie bez zezwolenia podlega karze.

I uwierz, fakt, że kupiłeś je legalnie, w sklepie, nie ma tu żadnego znaczenia.Brak zezwolenia na  wywóz i przewóz przez granicę = kłopoty. 

A umówmy się, kto wozi ze sobą tego typu zezwolenie na urlop pod palmami? 

Grożą za to : grzywna – nawet kilkanaście tysięcy złotych, przepadek przedmiotów, w skrajnych przypadkach nawet kara pozbawienia wolności do 5 lat. To także świadectwo cierpienia zwierząt, łamania prawa i wspierania handlu dziką fauną. 

Możesz się oczywiście próbować tłumaczyć : „Wysoki sądzie , chciałem tylko przywieźć nalewkę ze żmii – prezent dla teściowej.” Niestety i w takim przypadku, nikt nie docenia komizmu sytuacji, a zamiast tego, czeka się sroga kara.

Świat jest piękny i fascynujący, pełen autentyczności i kulturowych zaskoczeń. Pamiętać jednak cały czas należy, że prawdziwe przygody zostają w sercu i w głowie, nie w bagażu  podręcznym
W innym wypadku, podróż życia może skończyć się poważnymi problemami.

Prezes(ka)

Aneta

Translate »