Podróżuje z pieśnią na ustach, z sercem na dłoni i .. z termokubkiem w ręce. I to nie byle jakim! Mój „wierny” towarzysz to biało-czerwony, pamiątkowy relikt po Euro 2012 , z wizerunkami Orła Białego i Roberta Lewandowskiego.
O piłce nożnej wiem niewiele – a i to przesada – 20 chłopa biega raz w prawo a raz w lewo i tak 45 minut . Potem przerwa. I kolejne 45 minut. Na szczęście wiem jedno: pana Roberta Lewandowskiego znają wszędzie. W niektórych społecznościach lepiej niż Szopena, nawet tam gdzie cywilizacja ogranicza się do bambusowych chatek i dostępu do Wi-Fi zaledwie raz na pełnię księżyca.
Kiedy podczas trekkingów wyciągam mój kubeczek – czy to w laotańskim tuk-tuku, czy na tajlandzkiej plaży – zawsze wywołuje on uśmiech na twarzach miejscowych fanów piłki nożnej.
– „Lewandowski!” – krzyczą chłopcy, mimo że najbliższe boisko widzieli na ekranie telewizora, czy smartphona.
A ja wtedy prostuję się dumna i blada jak husarz na polu chwały i myślę:
-„Tak! To właśnie my – Polska. Kraj: Kopernika, piernika, Marii Skłodowskiej – Curie, Jana Pawła II, Igi Świątek i Roberta Lewandowskiego – znają ich tam gdzie niewiele wiedzą o Europie.”
Z drugiej strony nie trzeba lecieć na drugi koniec świata by promować kraj nad Wisłą. Od wielu lat uczestniczę w różnych imprezach plenerowych. Od kilku sezonów, co roku, stoisko Fundacji można spotkać na Targach Bożonarodzeniowych w Innsbrucku, w malowniczym Tyrolu. Można śmiało postawić tezę, że jesteśmy już tam rozpoznawalną „marką”. Kiedy nadchodzi „ten czas” w roku, zmieniam się w jednoosobową, wielopłaszczyznową „jednostkę specjalną”.
Pewnego razu sąsiad ze stoiska obok stwierdził (próbując błysnąć szczątkową formą poczucia humoru):
-„Ty to taka Gwiazdorka„ – a ponieważ rozmowa toczyła się w języku Schillera i Goethego, to zawsze z pokorą podchodzę do tego, czy aby na pewno wszystko zrozumiałam, bo język niemiecki nie jest przecież mym ojczystym.
– „ Niby ja? Gwiazdorka? Sama się przewożę, sama buduję stoisko tylko posiłkując się wiedzą z You Tube oraz programu „Usterka”, sama promuję przez 6 tygodni , sama pakuję i sama wracam 1300 km nocą, pustymi autostradami by zdążyć na Wigilię. Pokaż mi inną kobietę, która tutaj z szerokim uśmiechem robi to samo”.
A gdy już jakimś cudem wszystkie lampki świecą, tablice trzymają pion, to patrzę z łezką w oku i myślę sobie:
-„ Jeśli to nie jest patriotyzm, to ja już nie wiem, co nim jest.” Po czym ochoczo wracam do rozdawania Toruńskich Pierniczków w kształcie Polski, z zaznaczoną linią Wisły, przewiązane biało-czerwoną wstążeczką .
Prezes(ka)
Aneta